poniedziałek, 24 sierpnia 2015

                               
    
                       Dawny znajomy...
      Gdy tylko Stiles wyszedł z biblioteki, pędem pobiegł do Jeepa. Powiedział Scottowi że spóźni się góra trzydzieści minut, a minęła już prawie godzina. W dodatku miał problem z odpaleniem samochodu. Zostawił go więc na parkingu przed szkołą i pobiegł sześć kilometrów na piechote do domu Lydii. Po około piętnastu minutach stał zdyszany przed drzwiami. Już miał zapukać. Uniósł rękę, gdy drzwi otworzyły się, a za nimi ukazała się szczupła sylwetka Lydii.
       - Gdzie ty się, do cholery, podziewałeś?- powiedziała wpuszczając Stilesa do środka- Nie wiedziałam że szukanie książki w bibliotece może zająć ponad godzinę. Zwłaszcza tobie.
       - Miałem mały problem z odpaleniem Jeepa. Przybiegłem tu.
       - Po co? Wiesz że są jeszcze taksówki i autobusy? No, ale nie ważne. Mamy gościa.
       -Jak to? Kogo?
       -Masz- podała mu szklankę z wodą- Theo Reaken. Twierdzi że ty i Scott go znacie.
       - Może. Jeśli dobrze pamiętam, chodziliśmy razem do klasy. W podstawówce. Gdzie on jest?
       - Na górze, ze Scottem i resztą.
       Poszli na górę, do pokoju Lydii. Na jej łóżku siedziały dwie osoby: Scott i wysoki ciemnooki chłopak o brązowych włosach. Theo. Przyjaciel Stilesa i Scotta z postawówki. Uśmiechnął się szeroko, gdy zobaczył Stilesa. Na dwóch pufach na przeciwko łóżka siedziały Malia i Kira. Patrzyły na Theo z zaciekawieniem.
        - Co tu robisz?- rzucił Stiles. Wkurzyło go to jak przed chwilą Theo spojrzał na Malię. A raczej gdzie się spojrzał.
        - On chce należeć do stada.- odpowiedziała za Theo Malia      
        - Tak, właśnie. Ja... ktoś powiedział mi o Prawdziwym Alfie z Beacon Hills. Kiedy dowiedziałem się że nazywa się Scott Mccall, od razu wróciłem do starego miasta. Zwłaszcza że Samotny Wilk, taki jak ja nie przetrwa długo w pojedynkę. Dlatego potrzebuję tego stada.
        - Tak- zaczął Stiles najwyraźniej zaskoczony- czyli potrzebujesz... Stada? Chyba nie powiesz że też jesteś... no wiesz... stworem ze świecącymi oczami, kłami i pazurami?
        - Obawiam się że już to powiedziałe
        -Jak?! Wiedziałbym przecież gdybyś w czwartej klasie podczas pełni zmieniał się w wilkołaka! Na pewno bym się tego domyślił. Nigdy nie umiałeś kłamać.
        - Stiles,- szepnęła do niego Lydia- nie wszystkie wilkołaki są nimi od zawsze.
        - Umm, no...no tak. Więc jakim cudem...
        - Wiesz- przerwał mu Theo- jeździłem w pustym basenie na deskorolce. Dość długo i nagle wyleciałem wysoko do góry. Spadłem do basenu. Chyba złamałem nogę. po jakiejś minucie zorientowałem się że nie słyszałem jak deska upada i... dwóch takich samych gościów, chyba bliźniaków stało nad basenem, a jeden trzymał moją deskę. Potem złączyli się jakby w jednego wielkoluda i ugryźli, czy może ugryzł mnie, nie wiem jak to ująć. Dokładnie tutaj- pokazał na nadgarstek- po jakiś paru godzinach ugryzienie zniknęło, a po złamanej nodze nie było śladu. W sensie nie była już złamana. Chyba zbędne będzie opowiadanie jak doszedłem do tego że jestem wilkołakiem.  
        - Taaak. Oszczędź nam straty czasu.
        - Posłuchaj Theo,- zaczął Scott- dokonaliśmy już zbytwiele złych decyzji. Musimy mieć czas aby to wszystko przemyśleć. A ty musisz udowodnić nam swoją lojalność.
        - Musisz wiedzieć że nie zabijamy- wtrąciła Malia- Minęło trochę czasu zanim sama to zaakceptowałam, ale teraz chyba zaczyna mi to pasować.
        - Tak, to chyba duży postęp, Malia. Skończyliśmy już? Powiedziałem tacie że wrócę przed dziewiętnastą. Muszę jeszcze zwinąć Jeepa z pod szkoły, więc...- Stiles spojrzał na Malię pytająco.             - Taa. Już idę. - Malia wstała i razem ze Stilesem wyszli z domu Lydii. Theo także znalazł sobie jakąś wymówkę i poszedł do domu. Kira i Scott jednak długo się jeszcze naradzali z Lydią, czy warto ufać Theo. Może jest następnym "Psycholem Z Beacon Hills", takim jak Peter, Deucalion albo Gerard, dziadek Allison.                                

          Scott i Kira znów spali razem w łóżku Scotta. A Kira znów nawijała po Japońsku przez sen. Dziwne było to że nie znała Japońskiego. W końcu była pół Koreanką, a w połowie Amerykanką.                 Scott, jakoż że ma lekki sen będąc wilkołakiem, obudził się. Podparł się na łokciu i spojrzał na Kirę po czym obudził ją.                                                                                                                                -Ej, Kira. Znów gadasz po Japońsku.                                                                                                        - Mhmm. Przepraszam- wymamrotała zaspanym głosem, po czym wstała i wyszła z pokoju. Zapewne do kuchni, aby napić się coli. Scott nigdy nie pytał po co to robi, ale najwyraźniej działało na paplanie przez sen. 
     
     - Stiles, gdzie byliście tak długo?- zapytał szeryf, gdy Stiles i Malia weszli do domu.
     - Co cię to obchodzi? A gdzie Maddie była tak długo?
     - O czym ty mówisz? Jaka Maddie?
     - Dobrze wiesz jaka Maddie. Nie pamiętasz własnej córki? Chyba role się odwróciły, bo to ja miałem jej nie pamiętać, ale pamiętam!
     - Jak cię znalazła?- szeryf wydawał się teraz obojętny do całej sytuacji
     - Powiedział bym ci, ale... nie gadam z tobą. Chodź Malia, idziemy na górę.- po tych słowach wziął dziewczynę z rękę i razem poszli do pokoju.
     - Kto to Maddie?- zapytała Malia siadając na łóżku Stilesa- Twój tata... spotyka się... z kimś? Czy coś?
     - Nie. To jest... yyy. No wiesz moja... Siostra? Chyba?
     - Co?!! Jak to? Czemu ja nic nigdy nie mówiłeś?
     - Sam nie wiedziałem. Pamiętasz tą dziwną dziewczynę z korytarza? To...ona.
     - Rozumiem że to twoje szukanie książki w bibliotece to...
     - Ściema. Taak. Nie mów Scottowi ani...- Stilesowi przerwał dźwięk tłuczonej szyby. Okno w jego pokoju było wybite, a w ścianę był wbity nóż. Potem przez okno wleciało drugie ostrze, trafiając Stilesa w ramię. Malia pisnęła, a chłopak zatoczył się do tyłu i upadł na podłogę. Malia uklękła obok niego.
      - Kto to był?- spytał Stiles spanikowany
      - Nie wiem. Ale to chyba była kobieta. Przynajmniej tak wyglądała...
               
                                                           
                         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz